Ruina wciąż straszy. Niemcy zbudują szpital?

Jeszcze w tym miesiącu mają być kontynuowane rozmowy władz Koszalina z Zarządem Regionalnym Rhoen Klinikum w sprawie przyszłości obiektu przy ulicy Leśnej. Miała tam powstać nowa siedziba szpitala wojewódzkiego. Zamiast tego straszy gigantyczna ruina.

PRACE budowlane ruszyły 22 lata temu. Rozmach inwestycji był wielki. Planowano obiekt na 1200 łóżek szpitalnych. Przedsięwzięcie finansowano m.in. ze składek społeczeństwa ziemi koszalińskiej. Gdy PRL odszedł w niebyt w 1991 r. budowę przerwano. Kilka lat później pojawiła się szansa, że w postawionych konstrukcjach powstanie jednak szpital, choć już tylko na 600 miejsc. Z tej koncepcji też nic nie wyszło.

Aby obecna skorupa betonowa zamieniła się w szpital, potrzeba 250 300 milionów złotych, a takich pieniędzy nie ma ocenia Zygmunt Meyer, marszałek województwa zachodniopomorskiego.

Podkreśla, że w Szczecinie wspierane są zabiegi o pozyskanie inwestora zagranicznego, które czyni prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński. Na ochronę zrujnowanych obiektów idzie z puli Urzędu Marszałkowskiego 300 tys. zł rocznie. Marszałek Meyer ma jednocześnie pretensje, że władze Koszalina nie chcą przejąć obiektu nawet za symboliczną złotówkę.

Wziąć szesnaście hektarów prosto, ale trudniej utrzymać obiekty za 300 400 tysięcy złotych rocznie replikuje prezydent Mikietyński. Dwa razy marszałek Meyer składał miastu propozycję. Tereny przy Leśnej wezmę, gdy będę miał jasną odpowiedź z Rhoen Klinikum. Czekamy do końca grudnia.

Niszczejącym szpitalem Niemcy zainteresowali się już 4 lata temu. Rhoen Klinikum miało być głównym udziałowcem przedsięwzięcia realizowanego wspólnie z miastem i Urzędem Marszałkowskim. Dokończenie budowy szpitala na 600 łóżek planowano za 100 mln euro. Potem jednak wszystkiego zaniechano, głównie z powodu... reformy służby zdrowia w Polsce. Teraz o adaptacji obiektu nie ma mowy.

We wrześniu br. Niemcy ponownie stawili się w Koszalinie. Teraz prezydent czeka na kolejną wizytę. Czy jest szansa na inwestycję przy Leśnej?
Myślę, że tak uważa M. Mikietyński. Jednak gdy dojdzie do porozumienia, to zaczną się Himalaje, bo to proces wyjątkowo skomplikowany ze względów formalnych. Ostatnie przepisy mówią, że szpitale są wyłączone z partnerstwa publiczno-prywatnego, a do tego dążyliśmy. Gdyby nic nie stanęło na przeszkodzie, to kolejność działania byłaby taka: przejęcie gruntu, stworzenie spółki, wyburzenie starego obiektu, powstanie nowego, a w końcu przenosiny pacjentów z obecnego szpitala.
Ile to juz razy o tym słyszeliśmy? A i tak szybko nic się nie zmieni.

Z drugiej strony fundmenty WSI (Politechniki), koło "hasiorów" też kiedyś straszyły ale koniunktura się zmieniła i... Kto wie może szpital też się kiedyś doczeka skończenia.

Moim zadniem dopóki będzie obowiązywała ta chora ustawa o ubezpieczeniu zdrowotnym to nic tam Niemcy nie zdziałają.

W obecnej chwili to wchodzi w rachubę tylko wyburzenie niedokończonych obiektów. Koszt zabespieczenia i wzmocnienia elementów betonowych postawionych ponad 20 lat temu jest niewspółmiernie wysoki, do kosztów wyburzenia i postawienia nowego obiektu. W szczególności iż w ciągu ostatnich 20 lat bardzo dużo się zmieniło w technologi budowy takich obiektów.
Znam obiekty przy ul. Leśnej dość dokładnie. W latach 1996-97 pracowałem przy zabespieczaniu obiektów. Wykonywaliśmy wtedy instalacje odgromowe i oświetlenie nocne w obiektach jak i na terenie wokół nich. Kolos ogromny, kupa szerokich i długich korytarzy. Zaplanowany z rozmachem, chyba nawet na wyrost.